Łaski otrzymane za wstawiennictwem Matki Bożej Częstochowskiej, Królowej Polski Wniebowziętej w Kaplicy Na Brzegu

Relacje osób, które doznały nadzwyczajnych łask wyproszone u Matki Boskiej Częstochowskiej w Kaplicy Na Brzegu. Relacje te  zostały zapisane w książce: Słynący łaskami obraz Matki Bożej Jasnogórskiej z Kaplicy na Brzegu w Kasinie Wielkiej, którego autorem jest Ks. Kanonik Marian Juraszek, Proboszcz parafii Kasina Wielka w latach 1973-2009r.

Słynący łaskami obraz Matki Bożej Jasnogórskiej z Kaplicy na Brzegu w Kasinie Wielkiej

Litania do Matki Bożej Uzdrowienia Chorych i modlitwy

Dodaj intencje,  prośbę lub podziękowanie do Matki Bożej

1.) 

9 styczeń 2008 r.
Mieszkająca na osiedlu Pazdury nr domu 272 – Antonina Nowak , wdowa po zmarłym Andrzeju Nowak , opowiedziała dwa wydarzenia , które mają symptomy cudownych uzdrowień.
Pierwsze : uratowanie od amputacji nogi mężowi Andrzejowi – zmarł 27 września 2001r.
Drugie : urodzenie dziecka po ogromnych komplikacjach.

Uratowanie od amputacji.
Andrzej Nowak uległ wypadkowi – drzewo złamało mu obie nogi.
Leczony był w szpitalu w Rabce Zdrój. Dr. Janik – chirurg – orzekł, że musi być amputacja.
Powiedział do chorego, jutro będziesz odwieziony do Piekar Śląskich gdzie będzie przeprowadzona
amputacja.
Rodzina modliła się do Matki Boskiej Na Brzegu ( była odprawiana Msza Święta).
Nazajutrz przyszedł do chorego i przed transportem do Piekar Śląskich kazał zdjąć bandaże. Nie mógł uwierzyć jak dobrze się rany goją – Powiedział: to jest cud. Chory doszedł do sił i chodził na własnych nogach.

Pragnienie dziecka.
Młoda mężatka nie mogła zajść w ciążę. Modlono się do Matki Boskiej Na Brzegu. Zaszła w ciążę . Przy porodzie, który trwała bardzo długo – chyba całą dobę, lekarze zdecydowali, że trzeba poświęcić dziecko i ratować matkę. Modlono się w Kaplicy Na Brzegu ( Msza Święta). Rodząca kobieta , półprzytomna dosłyszała decyzję i poleciła, aby zostawić dziecko i niech będzie tak jak Pan Bóg chce. Uszanowano jej wolę . Dziecko urodziło się zdrowe i matka żyje.

.

2.)
Zofia Ślaga, zamieszkała Kasina Wielka nr 291 została około roku 1966 ( miała wtedy lat 64 ) ukąszona przez węża. Noga zapuchnięta ok. 3 tygodni – modliła się w Kaplicy Na Brzegu i na drugi dzień noga zdrowa, opuchlizna znikła i ból też.

(Kasina Wielka, 19 lipiec 1976 Ks. Marian Juraszek)

.

3.)
Moje prośby zostały wysłuchane i stał się cud.
Był to rok 1965, byłam bardzo chora, lekarka pani doktor Sowa stwierdziła ciężki stan, serce bardzo słabe EKG wykazał i jakikolwiek wysiłek niewskazany, proponując mi szpital. Uprosiłam panią doktor o leczenie w domu, nie będę nic robić byle dozór mieć nad dziećmi, a mamę poproszę, żeby mi pomogła, dostałam upomnienie, żeby ani nawet półlitrowego garnuszka z wodą nie podnosić.
Po tygodniu mam się zgłosić do kontroli, po tygodniu nie było wielkiej poprawy. Pani doktor dała jeszcze 3 dni, jeżeli nie będzie poprawy skieruje do szpitala. Jadąc z Mszany do domu za każdy razem wstępowałam do Kaplicy, ale po tej wizycie myślałam o dzieciach, że mogą być sierotami, wiem że ta prośba i modlitwa była głęboka, słyszałam o źródełku od kilku osób, moje pragnienie było się chociaż przeżegnać, ale go nie znalazłam, szukałam go pod drogą na około Kaplicy kilka razy okrążając Kaplicę i nie znalazłam, wróciłam do domu. wieczór kładąc się spać znów skierowałam prośby do Matki Boskiej Częstochowskiej i zasnęłam, we śnie idę do kaplicy, chwytam za klamkę zamknięte, klękam przed drzwiami i mówię „ Zdrowaś Maryjo”, wtem się drzwi otwierają, z ołtarza dwa aniołki prowadzą Matkę Boską, stanęła w drzwiach i wymówiła te , słowa: „Wiara twoja uzdrowiła cię” i odeszła z powrotem. Była w szatach niebieskich, ja przeżegnałam się, wstałam, odwróciłam się, w schodzie ukazało mi się źródełko pełne wody, zanurzyłam rękę i jeszcze raz przeżegnałam się. Rano wstałam taka lekka, zupełnie zdrowa, dziękuję Panience Najświętszej do końca mojego życia, w tym jeszcze cieszyłam się, bo po prawej stronie prowadził Matkę Boską aniołek, którym był mój syn Józuś, który zmarł w 1963 roku.

Parafianka

.

4.)
Matko Boża, z całego serca dziękuję Ci za Twoją opiekę i uratowanie mi życia. Mam na imię Ania. Cztery lata temu zdiagnozowano u mnie chorobę nowotworową, ziarnicę złośliwą. Choroba była już w zaawansowanym stadium. Miałam wtedy 21 lat. Musiałam poddać się najpierw chemio- , później radoiterapii. Wiem, że wiele osób modliło się wtedy w mojej intencji, a rodzice codziennie odmawiali różaniec. Nikt nie mógł uwierzyć, że zupełnie nie odczuwałam fizycznie negatywnych skutków ciężkiej terapii. Leczenie zakończyło się po 8 miesiącach, guz zniknął , a ja z radością wróciłam na studia i do codziennych obowiązków. Niestety, po 3 miesiącach okazało się, że mam nawrót choroby. Znowu chemioterapia tym razem dużo silniejsza i zakończona autoprzeszczepem szpiku kostnego. Jednak nawet po autoprzeszczepie nie było pewności, czy choroba nie tli się w moim płucu. Pięć miesięcy temu lekarz podjął decyzję o chirurgicznym usunięci nacieku. Czułam wewnętrzny bunt i zniechęcenie. Byłam tuż po ślubie i po obronie pracy magisterskiej i tak bardzo chciałam zacząć żyć normalnie, bez ciągłych badań i lęków przed nawrotem choroby przed operacja, 22 września, dokładnie w imieniny mojego męża, modliłam się wraz z nim, jego rodzicami i rodzeństwem w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej w Kasinie Wielkiej. Uczestniczyliśmy we mszy świętej. Prosiłam Matkę Bożą, by czuwała nad nami, żeby była ze mną w czasie operacji i żeby pomogła mi znaleźć pracę. Po mszy świętej byłam bardzo spokojna, wiedziałam, że wszystkie moje zmartwienia są już w rękach Matki Bożej. Dokładnie 16 października dostałam wymarzoną pracę, a operacja przeprowadzona 7 listopada przebiegła bez problemów. Usunięto mi jeden z płatów lewego płuca. Bardzo szybko wróciłam do zdrowia. Już po kilku dniach wypisano mnie do domu z receptami na środki przeciwbólowe. Nie były potrzebne. Czułam się świetnie i tak jest i teraz. Jestem głęboko przekonana, że wszystko to zawdzięczam wstawiennictwu Matki Bożej.

Ania

 .

5.)
Chciałam podziękować Matce Boskiej Brzegowskiej za cud, jaki w moim życiu doznałam. Gdym urodziłam ósme dziecko, trzy godziny po porodzie doznałam dużego ataku serca, leżałam na łóżku i nie mogłam ruszyć ręką ani nogą, język miałam nieczuły, którym nie mogłam ruszyć i słowa wymówić. Nad moim łóżkiem jest Obraz Matki Boskiej Brzegowskiej, do której w ten czas się udałam, bo język miałam martwy. Błagałam ją jeszcze dobrymi myślami. O Matko nie zabieraj mnie od tego małego dziecka, Matko Brzegowska zostaw mnie żebym wychowała go na większego chłopca. Z domu zadzwonili po pogotowie, które przyjechało po czterech godzinach, gdy ja się już czułam dobrze. Gdy już syn miał lat pięć dostałam drugiego ataku serca, zabrało mnie pogotowie, dwie noce byłam nieprzytomna, ręce i nogi były sztywne, język nie czuły, lekarz, który mnie leczył wezwał komisję, która zbadał moje serce i potwierdziła temu doktorowi, co mnie leczył, że tej kobiecie grozi w każdej minucie zawał serca. Siostry , które mnie pilnowały patrzyły czy jeszcze żyję. Ja w myśli błagałam i wołałam O Matko Brzegowska zostaw mnie dla tego dziecka. Msza się odprawiła na Brzegowie o zdrowie dla mnie i Matka Brzegowska znów przywróciła mi zdrowie. Dzisiaj jeszcze żyję, syna wychowałam, ma już dwadzieścia lat, uczy się w Technikum Mechanicznym, a ja Matce Boskiej Brzegowskiej nie przestanę dziękować.
Jeszcze jedno zdarzenie, gdy syn miał sześć lat, mąż wiózł go na rowerze z Kościoła, który siedział na rowerze na przodzie i nastąpiło czołowe zderzenie, mąż został odrzucony do fosy, a dziecko zostało nieprzytomne na szosie, zabrało go pogotowie, nikt już w ten czas nie powiedział, że on żyje. Nogę miał u góry rozprutą, że widać było całą kość, na której miał 16 szwów, a ja wtenczas błagałam Matkę Brzegowską, żeby mi nie zabierała tego dziecka, zabrałaś mi sześć, zostaw mi o Matko, chociaż jego. Matka Boża Brzegowska wysłuchała mnie niegodną i wkrótce syn wyzdrowiał i poczuł się zdrowy.

.

6.)
Matko Boska Częstochowska, cudownymi łaskami słynąca, nie tylko w Częstochowie, ale też i w Kaplicy „Na Brzegu”, w Kasinie Wielkiej, składamy Ci wielkie podziękowania za wyproszenie nam łaski, a szczególnie za te, które doświadczyliśmy i doświadczamy w ostatnim czasie.

Mieszkamy z rodziną w Górze św. Jana. Mój mąż, Jan w grudniu ubiegłego roku ( 2008) trafił do szpitala z bardzo dużą niewydolnością serca. Jego stan zdrowia był naprawdę bardzo ciężki. Serce stopniowo przestawało funkcjonować, powodując przy tym inne dolegliwości… . Po konsultacjach lekarskich mój mąż został przywieziony do szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie. Tam jego stan zdrowia uległ poprawie, lecz po wyjściu do domu powtórnie się pogorszył. Oddychanie bez wspomagania tlenu było niemożliwe. W efekcie w ciężkim stanie trafił z powrotem do szpitala w Krakowie, tym razem prosto na odział intensywnej terapii.
W środę 4 lutego 2009 roku, uczestniczyliśmy we Mszy św. przed Cudownym Obrazem w Kaplicy „ Na Brzegu”. Odprawił ją mój brat, ks. Krzysztof Węgrzyn. Z wielką ufnością modliliśmy się do Matki Boskiej Częstochowskiej prosząc o powrót do zdrowia mojego męża oraz o zdrowie w naszej rodzinie. Decyzją lekarzy 20 lutego wszczepiono mu rozrusznik serca. Czasem źle się czuje, ale żyje!!! I niech tak będzie. Przeżyliśmy razem 28 lat – czasem trudnych, ale jednak pięknych. Bogu niech będą dzięki, Ale i Matce Bożej, której zawsze ufaliśmy. Ja już jakiś czas wcześniej przyjeżdżałam do Kaplicy „ Na Brzegu” w Kasinie Wielkiej modlić się w intencji naszej rodziny. W tym ostatnim czasie szczególnie mocno prosiłam o zdrowie dla mojego męża.

Maryjo, Matko Jezusa i Matko nasza. Pani w Kasinie. Tak bardzo Ci dziękuję, że mąż wraca do zdrowia. Wprawdzie jeszcze długa droga przed nim, ale jest już dobrze i wierzę, że z Twoją pomocą będzie coraz lepiej. Bądź za to pozdrowiona.

Maria Węgrzyn, żona Jana

 .

7.)
Matko Boska Częstochowska w Cudownym Obrazie w Kaplicy Na Brzegu.

Pragnę z całego serca złożyć Ci publiczne podziękowanie, za cudowne uzdrowienie mnie i przywrócenie do życia. Z relacji moich najbliższych wiem, że po upadku ze schodów złamałem rękę i zostałem przewieziony do szpitala powiatowego, a tam na skutek utworzonych krwiaków w głowie straciłem przytomność i stan mojego zdrowia był bardzo ciężki. Wymagałem natychmiastowej operacji głowy. Z powodu ciężkiego stanu zdrowia nie mogłem być przewieziony do szpitala klinicznego. Lekarz – chirurg chcąc ratować mi życie, podjął się tej operacji bez specjalistycznej aparatury ( tomografu ). Po operacji nie odzyskałem przytomności i po dwóch tygodniach zostałem przewieziony do szpitala klinicznego w Krakowie. Wybitni lekarze tego szpitala, oddział Traumatologii stwierdzili jednak, że operacja została przeprowadzona prawidłowo i wyrazili uznanie dla lekarza operującego ( lekarzem tym był nasz bardzo dobry znajomy ). W klinice przebywałem dwa tygodnie nie odzyskując przytomności, a następnie zostałem z powrotem odesłany do szpitala powiatowego. Prowadzący mnie lekarz – docent Traumatologii stwierdził, że wszystkie możliwości ze strony medycznej zostały wykorzystane i pozostało tylko czekać….

Żaden lekarz od początku choroby, nie dał rodzinie nawet cienia nadziei na moje przeżycie. Chociaż – moi bliscy tę nadzieję otrzymali raz od pani doktor anestezjolog w dniu, kiedy została odprawiona w mojej intencji Msza Święta przed Cudownym Obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej w Kaplicy Na Brzegu, w czasie której ksiądz proboszcz modlił się wraz z moimi bliskimi do Matki Bożej i jej Syna o powrót do zdrowia oraz abym mógł osobiście przyjść przed Jej obraz i podziękować za uzdrowienie ( moi bliscy mówili, że po tym, co usłyszeli od lekarzy, prośby te zdawały się im zbyt wygórowane ).

Ale jak się okazało dla Ciebie Maryjo. Najlepsza Matko. W tym dniu pani doktor zauważyła poprawę, a potem znów ciężki stan. I tak po upływie jednego miesiąca, kiedy tracili nadzieję moi bliscy, Ty Maryjo okazałaś Swą Moc przywracając mi życie. Odzyskałem przytomność i z każdym dniem było coraz lepiej. Powrócił kontakt z otoczeniem. Po dwóch miesiącach będąc na badaniach tomograficznych w klinice, lekarze z niedowierzaniem stwierdzili bardzo szybki postęp w leczeniu. Po kilku miesiącach rehabilitacji stanąłem sam na nogach i zrobiłem kilka kroków, była to dla mnie radość, której nie mogę opisać słowami. Pragnąłem wówczas Maryjo klęknąć przed Twoim Obrazem i dziękować , dziękować, ….. .

Moje pragnienie spełniło się i po niedługim czasie zostałem przewieziony do Twojej Kaplicy i osobiście złożyłem Ci pokłon. W kilka miesięcy później uczestniczyłem w odprawianej przez księdza proboszcza Mszy Świętej dziękczynnej w mojej intencji. Modliliśmy się wspólnie dziękując Ci Maryjo za przywrócenie mi życia.

Wiem, że przy Twojej pomocy odzyskałem utracone siły i wiem, że jesteś najlepszą i najmiłosierniejszą lekarką. Wspomagałaś i wspomagasz mnie w chorobie, dajesz mi cierpliwość i chronisz od rozpaczy. Dziękuję Ci Maryjo za wszystkie łaski otrzymane od Ciebie i za wiernie oddanych mi bliskich. Proszę Cię o wsparcie na każdy dzień, daj mi siłę, abym z ręki Twojego Syna przyjął cierpliwie każdą dolegliwość.

Matko Boska Częstochowska Niech Twój Boski Syn, którego na ręku trzymasz wysłuchuje każdą Twoją prośbę. Polećmy wszystkich chorych i potrzebujących, którzy gromadzą się przed Twym Obrazem. Bo Twój Obraz Matko ukochana licznymi cudami słynie. Wszystkim proszącym łask udziela, które z Twoich Maryjo płyną rąk.

Wdzięczny czciciel Jan

.

8.)

Urodziłem się w 1948 r. w Kasinie Wielkiej. Syn Józefa i Marii Kowalczyk. Po ukończeniu szkoły podstawowej wyjechałem do Zakopanego w celu kontynuowania nauki, a po zdobyciu zawodu cukiernika pracowałem i mieszkałem w Zakopanem. Po kilku latach wraz z żoną i synem przeprowadziłem się do Limanowej, gdzie prowadziłem prywatną działalność cukierniczą. Od 14 lat wraz z rodziną (żona, syn i synowa) mieszkamy w Mszanie Dolnej i wraz z żoną nadal prowadzimy działalność cukierniczą. Pragnę wyznać, że bardzo długo szukałem dla nas stałego miejsca zamieszkania, ale wciąż napotykałem trudności. Wierzę mocno, że dzięki Opatrzności Bożej kupiliśmy ten dom, gdzie mieszkamy w Mszanie Dolnej – zaraz obok kościoła. Ma to dla mnie w chwili obecnej szczególne znaczenie, bo po przebytej chorobie ( czerwiec 2001 r. ) nie mam pełnej sprawności ruchowej, a przez otwarcie okna mogę uczestniczyć w nabożeństwach kościelnych, a zdarza się, że sam idę do kościoła. Za ten cenny dar Panu Bogu serdecznie dziękuję.

Notatkę sporządziła Barbara Werewka – Os. Miśki, siostra wyleczonego w sierpniu 2003 roku.
Kasina Wielka , dnia 16.VIII.2003 Ks. M. Juraszek

9.)
Najukochańsza, najdroższa Matko Boska z Cudownego Obrazu z Brzegu, chciałam Ci podziękować i cała moja rodzina, za cudowne uzdrowienie synowej. Synowa po urodzeniu 5 -tego dziecka w roku 1995 za trzy miesiące zachorowała ciężko na zapalenie trzustki, stan ciężki i zaczynała się marskość trzustki, lekarze pomagali, ale stan ciężki. My w domu z dziećmi modląc się, odmawiając koronkę codziennie wieczorem, błagając Matkę Najświętszą o ratunek Na Brzegu, to trwało kilka dni i jeszcze błagając zamawiałam Mszę Św. Na Brzegu, którą odprawił ksiądz proboszcz Juraszek błagając z nami o ratunek i łaskę zdrowia. Następnego dnia syn pojechał do szpitala do Limanowej i oczom nie wierząc co się stało, aparaty poodejmowane, synowa uśmiechnięta, podszedł do lekarza, pytając co się stało, on powiedział cud się stał, my robili co mogli, ale nasze siły były za słabe, teraz mogę panu powiedzieć, że jest po strachu, jest dobrze. Tak dzięki Bogu i Matce Najświętszej z Brzegu synowa wróciła do zdrowia i po tej całej chorobie urodziła dwóch synków, za co z całego serca dziękuje teściowa z rodziną Matce Najświętszej z Brzegu.

.

10.)
Dzięki Ci Matko za otrzymane na nowo zdrowie. W marcu 2007 roku wykryto u mnie chorobę nowotworową szpicak. W czasie mojej choroby zostało odprawionych kilka Mszy Świętych przed Twoim Cudownym Obrazem w Kaplicy na Oś. Brzegi z prośbą o przywrócenie mi upragnionego zdrowia. Po leczeniu trwającym około 6 miesięcy zaproponowano mi przeszczep szpiku, który dokonał się 3 grudnia 2007 roku i przebiegł pomyślnie. Dzięki Tobie Matko Najukochańsza teraz wyniki mam bardzo dobre i czuję się dobrze. Twojej opiece polecam lekarzy i cały personel medyczny Szpitala Hematologicznego na ul. Kopernika w Krakowie. Wdzięczny za Twoją opiekę i wstawiennictwo do Boga.

Józef Drąg, Maj 2008

.

11.)
Rodzina moja doznała wiele łask za przyczyną Matki Boskiej Jasnogórskiej z Brzegu. Powierzyłam Jej swoją rodzinę dzięki temu wiele trudnych chwil w moim życiu mogłam przetrwać.
Za szczególną łaskę uważam uzdrowienie mojej mamy. W roku 1978 nagle zachorowała moja mama, która natychmiast trafiła na stół operacyjny. Była to ciężka, wielogodzinna operacja jelit, po której nastąpiła chwilowa stabilizacja, lecz później stan zdrowia tak się pogorszył, że bliska była śmierci. Ja z bratem jako małe dzieci modliliśmy się wiele razy do Matki Bożej z Brzegu o zdrowie dla mamy. Ona szukając nadzieję na życie powiedziała, żeby prosić o Mszę Św. W Kaplicy Na Brzegu. Niemal zaraz po odprawieniu Mszy św. stan zdrowia mojej mamy zaczął się poprawiać. Po miesięcznym pobycie w szpitalu mama wróciła do domu i cieszymy się zdrowiem do dziś. Leżąc z nią wówczas pacjentki mówiły: „ Uratowała panią Matka Boża”.
Następnym zdarzeniem, które dla mnie jest szczególną łaską od Matki Bożej to powrót do zdrowia mojego syna. W 2004 roku w wieku 7 lat będąc żywym i wesołym dzieckiem, syn zachorował nagle na rzadką chorobę biodra. Oznaczało to dla niego kilkuletnie poruszanie się o kulach z nie wiadomo, jakim efektem końcowym, wielokrotne pobyty w szpitalu na rehabilitacji, ciągłe ćwiczenia, wyjazdy na badania. Do maja 2007 roku z każdym badaniem kontrolnym następowała poprawa. Od sierpnia 2007 roku stan syna nie poprawił się. W grudniu 2007 roku stwierdził, że kwalifikuje się do wykonania zabiegu. Termin zabiegu ustalono na luty 2008r. Przez cały okres choroby rodzina moja i syn z ufnością modliliśmy się do Matki Bożej o zdrowie dla syna. Przed zabiegiem została odprawiona Msza Święta z prośbą do Matki Bożej o zdrowie dla syna. Po przyjeździe do szpitala na zabieg, czekałam na ustalenie dokładnego dnia zabiegu. Konsylium lekarskie kwalifikowało w tym dniu chorych do zabiegów i ustalono dokładny dzień. Jak wielka była nasza radość, gdy ordynator powiedział: „ Nastąpiła poprawa zdrowia pani syna. Choroba syna w 90% kończy się zabiegiem, on jest w pozostałych tych 10% , którzy mają szczęście. Nie musi mieć zabiegu i wyjdzie ze szpitala bez kul o własnych siłach”.
Rok po tym ostatnim zdarzeniu prawie nie ma śladu choroby. Syn wraca powoli do takiego życia, jakie prowadzą jego rówieśnicy. Dziękujemy Matce Bożej Jasnogórskiej z Brzegu za wysłuchanie naszej modlitwy i za wszystkie łaski, którymi nas w życiu obdarzyła, prosząc o dalszą opiekę i wstawiennictwo u Swojego Syna.

Czcicielka Matki Bożej Jasnogórskiej

.

12.)
Podziękowanie.
Nasze dziecko urodziło się z ciężką wadą serca.
Lekarz ordynator Szpitala Rejonowego po upływie 1 doby odesłała dziecko w stanie ciężkim do Szpitala Akademii Medycznej w Krakowie nie dając nam żadnej nadziei na jego przeżycie. W szpitalu A.M. dokonano wstępnego zabiegu, a operacja miała się odbyć w późniejszym terminie ( po uzyskaniu przez dziecko odpowiedniej wagi ciała ). z uwagi na pogarszający się stan zdrowia dziecka zespół kardiochirurgów zdecydował o natychmiastowej operacji. Chrzest dziecka odbył się na sali szpitalnej, a w dniu następnym przystąpiono do operacji serca.
W dniu operacji w Kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej Na Brzegu, ks. Proboszcz odprawił Mszę Św. Błagalną, modląc się wraz z nami do matki Bożej i Jej Syna o szczęśliwą operację i zdrowie dla naszego dziecka. Po Mszy Św. Udaliśmy się do szpitala pod drzwi sali operacyjnej, gdzie operowany był nasz syn. Po 7 godzinach uzyskaliśmy informację, że operacja serca przebiegła prawidłowo i nie wystąpiły żadne komplikacje. Po dwóch tygodniach zabraliśmy zdrowe dziecko do domu. Po upływie 4 miesięcy w czasie szczegółowych badań lekarskich, lekarz prowadzący stwierdziła, iż stan zdrowia dziecka oraz uzyskane wyniki badań ( bardzo dobre ) po tak ciężkiej operacji są cudem.
Syn nasz ma obecnie 10 lat, rozwija się prawidłowo, a jego stan zdrowia po każdorazowej konsultacji lekarz ocenia jako zadowalający.
Za ten cudowny dar życia dla naszego syna Michałka i wiele, wiele innych łask, jakich doznajemy, na co dzień – dziękujemy Ci Matko Boska Częstochowska i prosimy o dalszą opiekę nad naszą rodziną.

Wdzięczni rodzice Barbara i Franciszek z rodziną.
Kasina Wielka, 1996 – XI – 03

.

13.)
Z podziękowaniem Cudownej Matce Bożej z Kaplicy Na Brzegu za otrzymane łaski, których doświadczyłam ja, moja rodzina i przyjaciele. Kiedy to w ciężkim wypadku samochodowym ( 23 maj 2008 roku ) leżałam w szpitalu, a lekarze mówili: „ my robimy, co w naszej mocy, a wy się módlcie”, pobiegli do Matki Bożej do Kaplicy Na Brzegu prosić o pomoc. Rodzice, rodzeństwo, przyjaciele i sąsiedzi we łzach modlili się i błagali o pomoc, o to by dodała mi siły, a Ona pomagała im przejść przez to doświadczenie. Byli tacy, co rzadko chodzą do Kościoła, a Matce Bożej zawierzyli. Zaczęłam dawać oznaki życia i nabierałam siły. Udało się przezwyciężyć trudności i udaje nadal.
W długiej drodze rehabilitacji pomaga mi Ona. Zawsze jak jest ciężko modle się do Niej, dziękując za wszystko i proszę żeby mnie nie opuszczała. Lekarze są zdumieni efektami mojej pracy, mówią, że jestem silna i uparta, odpowiadam na to, że wiem bo ktoś tam „ z góry” mi pomaga i dlatego mam siłę. Uratowała mnie i dodała otuchy mojej rodzinie. Jest przy mnie, kiedy mi ciężko. Jak do Niej się zwracam na drugi dzień jest lepiej. Matko Boża jestem Ci wdzięczna wiem teraz, że jesteś tam,”Na Brzegu” na pewno!
Głęboko w to wierzę. Proszę dodawaj mi siły i wszystkim, którzy się do Ciebie zwracają.

Z wdzięcznością Maria Łabuz, Oś. Wrzecionki, Kasina Wielka 10

.

14.)
Wydarzenie z lutego 1986 roku.
Mój syn Piotr w wieku 3 lat zagorączkował, wydawała się zwykła grypa. Udałam się do lekarza, przepisał antybiotyki i inne leki. Po dwóch dniach nie poprawiało się, wręcz temperatura rosła. Leżał sobie na wersalce, wtem zauważyliśmy, że nagle dziecko zsiniało, wysztywniło go i stracił przytomność. Zadzwoniłam po pogotowie, ale do czasu przyjazdu karetki udało nam się go ocucić. Karetka zabrała go. Na izbie chorych przebadali, temperatura była wtedy 40 stopni Celcjusza z kreskami, lekarz stwierdził, że na 99% zapaść i drgawki były z powodu wysokiej temperatury. Przepisali inny antybiotyk w zastrzykach. Zapowiedzieli, że nie można dopuścić do temperatury powyżej 38 stopni. Dwa razy dziennie był kłuty i podawany był antybiotyk, a temperatura tyle spadała co po podaniu środków przeciw gorączkowych i to na krótko. I tak mijał dzień po dniu, a poprawy nie było widać, wręcz przeciwnie dziecko coraz bardziej słabło i tak w wieku 3 lat przestał chodzić, a później siedzieć. Przez 24 h na dobę czuwaliśmy przy nim. W nocy pilnowałam, aby temperatura nie przekroczyła 38 st. i ten ciągły lęk, aby nie powtórzyła się zapaść. A wspomnę, że i ja w tym czasie zachorowałam, miałam temperaturę. Dziecko wtedy nie jadło nic tylko przyjmowało picie!
Seria antybiotyków kłutych skończyła się, ale nie przyniosła terapia żadnych rezultatów. Wezwałam lekarza, przepisał inny , trzeci już antybiotyk bardzo silny. Proponował szpital, ale nie zgodziłam się bo nie wyobrażam sobie, aby takie chore i słabe dziecko przebywało wśród nieznanych mu ludzi samo. Wtedy nie było możliwości przebywać razem z dzieckiem na oddziale. Kto by mu podawał, co chwila po łyku picia, jakieś soczki. Ja tak robiłam w domu, nie wyłączając nocy. Po kilku dniach podawania trzeciego już antybiotyku, temperatura nie spadała, nie widać było poprawy, wręcz przeciwnie dziecko coraz bardziej słabło. Rodzina nie śmiało zaczęła mi wytykać, że może lepiej było go oddać do szpitala.
Impulsywnie pomyślałam, że trzeba szukać pomocy gdzie indziej i właśnie wtedy ubrałam się i poszłam chora, zmęczona i nie wyspana, zmartwienia i czuwania w nocy przy dziecku do Kaplicy Na Brzegu do Matki Bożej. Był to koniec lutego, panowały duże śniegi, ale w tym dniu była odwilż – mżawka, przeciągały się mgły. Drogą przez wieś szło się bardzo ciężko, była duża przesypa, nie było wtedy odgarnywania przez gminę.
W drodze do Kaplicy głowę rozsadzał mi potworny ból ze zmartwienia i płaczu. Powieki były spuchnięte i opadnięte. Chwilami wydawało mi się, że mało widziałam drogę. Dotarłam do Kaplicy Matki Bożej – modliłam się „sercem” gorąco, żarliwie swoimi słowami, szlochem, tak prosto jak potrafiłam, dzieliłam się lękiem i obawą o życie dziecka. Również wtedy z rozpaczy zatracała mi się nadzieja. Wiara w wyzdrowienie była tak odległa, „czarna wizja” o fatalnym zakończeniu choroby kłębiła mi się w głowie. Odchodząc z Kaplicy od Mateńki błagałam ją, aby tę gorączkę od nas odjęła, aby zesłała na mnie inne cierpienie w zamian za życie i zdrowie syna. W drodze powrotnej płacz i smutek nie ustępował, głowa ciążyła, powieki opadały. Strach przed tym co zastanę w domu po powrocie przerażał mnie. Nagle w połowie drogi doznałam takiej wielkiej ulgi wewnętrznej i po raz pierwszy pojawiła się nadzieja, że będzie dobrze. Poczułam takie odprężenie, taką lekkość, powieki ociężałe same podniosły się i zobaczyłam, że świat wokół mnie jest jaśniejszy, ogarnął mnie taki błogi spokój. Po powrocie do domu po kilku godzinach stan syna poprawił się. Syn leżący przez całą tę chorobę i bardzo osłabiony zaczął raczkować, a dnia następnego usiadł na rowerku i samodzielnie jeździł po pokoju. Następne dni przynosiły poprawę, aż do całkowitego wyzdrowienia.
Matuchno dziękuję Ci za to, że nas pocieszasz, że wysłuchałaś mych błagań, wierzę głęboko, że za Twoim pośrednictwem nastąpiła poprawa i wyzdrowienie.
A teraz dziękuję Ci za każdy dzień życia moich dzieci, bądź im Patronką i drogowskazem.

Twoja czcicielka Kazimiera Jurczak

.

15.)
Postanawiam opisać cuda, które w Kaplicy Na Brzegowej sama doświadczyłam.

Moja siostra jest w ciąży oczekiwanej, ale bardzo trudnej, rozwiązania oczekuje pod koniec kwietnia, ja mam być powiadomiona zaraz po porodzie. Jest 1 maj 1959 rok, zdenerwowana idę do Kaplicy Na Brzegu, zapalam świeczki, modlę się gorąco przed Obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej o szczęśliwe rozwiązanie. Wieczorem przyjeżdża mój brat i opowiada, że Hela Minor była w szpitalu w Głuchołazach, że było bardzo ciężko, że nie mogła urodzić, że nawet przytomność straciła, lekarze mówią, że trzeba matkę ratować a dziecko usunąć, ona to zrozumiała i zrobiła rozpaczliwy gest i wyszeptała nie. Lekarze zrobili cesarskie cięcie i dziecko żyje i matka żyje. Później się wyjaśniło, że dziecko się urodziło w momencie, kiedy ja się modliłam w Kaplicy Na Brzegu.
Matka żyje, w zeszłym roku obchodziła 50 – rocznicę ślubu, córka Ewa Muniak jest w Krzczonowie, ma 3 córki.

Kasina Wielka, 3 styczeń 2008
Nowak Antonina

.

16.)
Jest rok 1973, piękny poranek, mąż wraca z pracy po nocnej zmianie z „Meblometu” Mszana Dolna, kładzie się spać po śniadaniu, ale nie zdążył jeszcze zasnąć, przyszedł sąsiad, żeby jechać po drzewo do lasu starszej kobiecie. Ja się sprzeciwiłam, że nie wyspany, żeby jechali popołudniu, pojechali, bo mąż nikomu nie odmówił. Wrócili, wjechali do ulicy, a dwa samochody się mijały, potrąciły w koniec drzewa, drzewo spadło na nogi męża. Pogotowie zabrało męża do szpitala do Rabki. Operacja trwał 3 h 45 minut. Jedna noga nie chciała się goić, musieli zaropiałe usunąć, a zdrowym zastąpić, ale nie było poprawy, ma być amputacja nogi. Mąż płacze, prosi żeby zamówić Mszę św. w Kaplicy Na Brzegu. Mszę zamówiłam, a w międzyczasie załatwiałam szpital w Piekarach Śląskich. Umówiona byłam na poniedziałek, a w niedzielę dzieci wróciły z Kościoła i mówią, że ksiądz zapowiedział Mszę św. w Kaplicy Na Brzegu za tatę, więc ja mówię nie jadę do Piekar jak mam posłuchanie u takiej Orędowniczki. W poniedziałek zabrałam dzieci i poszłam do Kaplicy Na Brzegu. Msza św. była rano o 8 godzinie, lekarz jak rozwiną opatrunek to wykrzyczał: „ To jest cud”. Andrzej żył 28 lat, zmarł na zawał serca, tyle żył po wypadku.

Nowak Antonina, 15 styczeń 2008

.

17.)
Jestem urodzona 3.X.1929 roku w Kasinie Wielkiej. Chorowałam, ale w szpitalu nie byłam do 1.V.2004 r. w Zakopanem byłam operowana 21.IV.2004 r. Miałam zwyrodnienie lewego biodra. Od 18 do 23 sierpnia 2004 roku przebywałam w szpitalu w Szczyrzycu – zatrucie salmonellą. Od 1 do 15 września 2004 roku dojeżdżałam na badania do szpitala w Krakowie na Garncarską. Wykryli nowotwór policzka. 18.X.2004 r. zostałam przyjęta w szpitalu im. Rydygiera w Krakowie. Dnia 26.X. tego samego roku zostałam zoperowana. Operacja trwała 3 h i 55 minut. Rak wrósł w kość, musieli wyciąć policzek z kością, wycieli ciało z nogi i wstawili w policzek. Trzy rurki wstawili, pierwszą na plecy, drugą na ramię, trzecią na pierś – ropa nimi odchodziła. Córka i wnuk codziennie zmieniali opatrunki, bo to na nodze wycięte nie mogło się zagoić. Dzieci i synowa zamówili u proboszcza Mszę św. w Kaplicy Na Brzegu o powrót do zdrowia po ciężkiej operacji. Czy to nie cud, że ja po takiej operacji żyję 3 lata, 3 miesiące, potrafię napalić w domu, ugotować jeść, mogę sama wejść do wanny. Czy to nie cud, że ja mam Parkinsona i chore oko, a ja potrafię to opisać. Jestem sama w pokoju na górze, mam obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, tam szukam ukojenia w bólu i dzielę się radością.

Nowak Antonina
15.I.2008

18.)
Jest rok 1997, październik, wieczór, dziadek bawi się z wnuczkami, ja syn i synowa obieramy winogrona na wino. Po obraniu syn i synowa zabrali wnuczki i poszli na górę spać, mąż oglądał telewizję, ja posprzątałam i też położyłam się. Nagle mąż dostał ataku, poszłam po syna i synową, zadzwonili po pogotowie i na ośrodek po lekarza, szybko przyjechali. Synowa jest pielęgniarką, przygotowała wszystko, co potrzeba. Ja nie pamiętam nazwy tej choroby, ale to płuca opłynęły wodą. Ogromna ilość wody spływała. Lekarz i pielęgniarki bardzo umęczyli się. Andrzej był w ciężkim stanie, zabrali go do szpitala w Szczyrzycu. My zamówiliśmy Mszę św. w Kaplicy Na Brzegu. Miało być Nabożeństwo Różańcowe w kościele, ale proboszcz razem z wiernymi przeszli do Kaplicy Na Brzegu, gdzie proboszcz odprawił uroczystą Mszę św. o powrót do zdrowia Andrzeja. Jak były odwiedziny, była i córka – pyta lekarza czy tata wyjdzie z tego? A lekarz odpowiada, a wierzy pani w cuda? Córka odpowiada – no tak. No i tak wyszedł, choć było bardzo ciężko, żył jeszcze długo.

Nowak Antonina, Kasina Wielka 272
5.I.2008

Tygodnik Katolicki Niedziela

Dodaj intencje,

prośbę lub podziękowanie

♡ ♡ ♡      ♡ ♡ ♡      ♡ ♡ ♡   

Księgi Próśb i Podziękowań wprowadził w Kaplicy Na Brzegu ks. kanonik Marian Juraszek w roku 1972. Wcześniej były to karteczki, które przynosili czciciele i składali u Stóp Matki Boskiej Jasnogórskiej, które później były przedstawiane Maryi w Nabożeństwach (jak czytamy w Historii Kaplicy). Później już wprowadzono zeszyty, gdzie zaczęto spisywać wszelkie prośby i doznane łaski i tak jest do dziś.

Dodatkowo od 2013 roku istnieje strona internetowa Kaplicy Na Brzegu, dzięki której czciciele Matki Boskiej Częstochowskiej przesyłają swoje prośby i podziękowania oraz  otrzymane łaski.  Wiele z nich jest z zagranicy.

Wszystkich polecamy naszej Pani, Matce Boskiej Częstochowskiej, aby błogosławiła i wypraszała potrzebne łaski, które do Niej kierujemy modlitwą:

Matko Boża Jasnogórska!

Na wzgórzu Brzegowa stoisz

otwierasz szeroko ramiona i dzieci przyciskasz do łona

o Matko Niepokalana!

Otwierasz Serce na żale

chorych, zmartwionych i biednych

ocierasz strumienie łez rzewnych

Swą łaską

O Matko!